
Suka teskni
Pana nie bylo juz od wielu dni… Sprawy zawodowe, wyjazd… Staly kontakt, jednak na odleglosc. Nie podejrzewala ze tesknota pojawi sie tak szybko, w sumie byli przyzwyczajeni do dluzszych rozlak… ale nie tak dlugich jednak.
Rozkojarzenie w postaci wyjazdu na weekend, dobrej imprezy, baletu, nie pomagalo zmniejszyc tego uczucia pustki, braku czegos waznego, pewnego elementu, który byl na tyle istotny ze odseparowanie stawalo sie nie do zniesienia.
Po poludniu dostala wiadomosc: ” Jak pracujesz od dnia X do dnia Y?”
Szybka odpowiedz brzmiala “Wolne”
“Spedzimy razem noc po moim powrocie” – czytajac te slowa oczy rozszerzyly sie w niedowierzaniu, cale cialo wypelnilo cudowne cieplo na sama mysl tego co sie stanie.
Noce z Panem byly rzadkoscia, przywilejem.
Mimo tego, ze Sunka pragnela ich cala soba, nie zdarzaly sie zbyt czesto. Wiedziala ze szykuje sie cos specjalnego.
Po chwili zaczela otrzymywac kolejne instrukcje:
“Przyjedziesz do (Miejsca X) o 22:00. Masz miec na sobie ten cudowny koronkowy komplet, pas, ponczochy, obowiazkowo obcasy… Makijaz ma byc mocny, chce go zetrzec Twoja slina, kiedy bedziesz dlawic sie moim kutasem”
“Dobrze, Mój Panie” – zdolala odpisac jedynie te pare slów, byla zaskoczona wczesniejszym powrotem, zaskoczona, ale szczesliwa.
Na miejscu byla godzine przed czasem. Zrobila sie na bóstwo, perfekcyjny makijaz, VerSucze unoszace sie w okolicach jej uszu… w koncu outfit… dokladnie taki, jaki chcial Pan… Chciala wygladac dla Niego jak ekskluzywna kurtyzana.
Usiadla przy barze, zamówila jak zwykle whisky bez lodu (bo lód w whisky, jesli ktos nie wie, jest strasznym faux pas), zalozyla noge na noge (obie odziane w czarne ponczochy) i z wyzwaniem w oczach zaczela przygladac sie mezczyznom zgromadzonym w knajpie.
Na paru mozna bylo zawiesic oko…
Paru ewidentnie pozeralo ja wzrokiem…
I wreszcie znalazl sie smialek, podszedl pewnym krokiem, proponujac wspólna kolejke… Fajny! Nie powiem ze nie! Ale ja czekam na Kogos!!!
Kogos kto jest Top Of The Top.
Uprawiali jakies small talki, bawili sie w kotka i myszke do momentu, w którym jej glowa nie obrócila sie w strone drzwi, dopóki nie zobaczyla w nich Swojego Pana.
Fala goraca rozlala sie po calym jej suczym ciele, zapominala jak mówi sie po polsku, w majtkach poczula momentalnie sam kisiel, kiedy jej Pan spojrzal prosto w jej oczy, samym spojrzeniem sprawiajac ze mimowolnie kleknela pod barem przy którym siedziala.
Niespiesznie podszedl do baru, laskawie schylil sie zeby wyszeptac do ucha: “Kibel, teraz”
Byla tak wyteskniona, tak napalona, tak chetna… pobiegla do kibla, czekajac na Pana.
Weszla do kabiny, sciagnela mokre od soków stringi, czujac jak reszta splywa obficie po udach.
Kurwa! Jak tesknila!
Drzwi sie otworzyly i od razu poczula w swoich wlosach silna dlon Pana, który mocnym szarpnieciem sprowadzil ja od razu do parteru.
Bez opamietania zaczal rznac jej usta, mocno dociskajac ledzwie, trzymajac jej glowe, odchylajac szyje w totalnej rozkoszy.
Pomyslala ze jest, kurwa, w raju. Ze to jest wlasnie to, co chce robic, dawac rozkosz Swojemu Panu. Najlepiej jak potrafi.
Przyjmowala kutasa Pana najglebiej jak tylko umiala, dlawiac sie, krztuszac, czujac plynace po policzkach i golych cyckach gorace lzy.
Zaczal poruszac sie coraz szybciej, Jego oddech przyspieszyl, stawal sie coraz bardziej plytki, coraz bardziej chrapliwy.
Ujal jej wlosy w mocno zacisnieta piesc i zaczal rznac jak nigdy. Namacalnie czula jak Mu cudownie, jak bardzo czerpie z tego momentu wszystko, co jak bardziej kurewsko zajebiste. Lichenskie.
“Tak, Suko! Wlasnie tak!”
Pan byl w innej galaktyce.
Znowu.
Dzieki niej.
Dzien dobry, Mój Panie. Milo Cie widziec po tak dlugim czasie…