Karolina i Robert. 13
Witajcie. Mam na imie Jurgen i za dziesiec minut zadzwoni Rudolf z nastepnym problemem. Tyle, ze ten bedzie dotyczyc naszych przyjaciól Karoliny i Roberta.
Powazny problem, który bede musial zalatwic jak dziesiatki poprzednich.
Ale zdaze powiedziec Wam kilka slów o sobie.
Wytrzymacie ?
Mialem dziesiec lat jak trafilem do poprawczaka. W nas w rodzinie norma, ojciec pil, matke bil, raz nie wytrzymalem w wybilem mu pól szczeki zebów.
Sam sie przestraszylem swojej sily, ale do dzisiaj, nikt kto mnie zaczepil, nie byl z tego zadowolony.
Swoimi piesciami torowalem sobie droge w zyciu. Gdy wyszedlem z poprawczaka mój, powiedzmy daleki opiekun, Mahmed wzial mnie do swojej grupy.
Pierwszym jego poleceniem bylo, abym poszedl sluzyc do Legii.
Poszedlem i bardzo tego zalowalem, chcialem zyc, a nie ginac gdzies na swiecie…
Ale stalem sie jeszcze bardziej twardy. Wyrzucili mnie jak pobilem oficera gnoja…
Mahmed byl zadowolony. Dal mi prace ochroniarza. Jezdzilem i odbieralem kase, tluklem i wybijalem zeby, lamalem rece i nogi…
Norma, przez kilka lat tak zobojetnialem na cierpienie innych ludzi, ze robilem to jakbym smarowal chleb maslem…
A pewniej nocy zakochalem sie w dziewczynie, która pracowala dla nas.
Zaczepial ja klient, wiec pokazalem mu co mozna zrobic z dlonia, która dotyka panienki nie tam gdzie trzeba…
Ona wniebowzieta… tez sie zakochala…
Mahmed nie mial nic przeciwko, tyle, ze ona potem zaczela pracowac jako kurwa.
Mialem podjac decyzje, albo bedziemy razem w takim ukladzie, albo szukam innej.
Praca to praca.
A potem powiedziala, ze jest w ciazy. Decyzje podjal los i tak sie stalo.
Ozenilem sie, pogodzilem, ze pracuje w burdelu, a gdy urodzil sie syn, bylem najszczesliwszym ojcem na swiecie.
Zawsze mówila mi, ile razy sie dzisiaj rozbierala, ile razy musiala to robic i, ze ten ostatni raz dla mnie, jest dla niej najwazniejszy i najbardziej radosny.
Szalalem za nia i czekalem na czas, kiedy juz nie beda klienci jej chcieli.
Gdy to nastapilo nasz syn mial juz 18 lat.
Mahmed dal mu prace, wszystko zostaje w rodzinie. Moja zona zajela sie domem…
Nie wiem, czy to zadecydowalo, ale brak pracy zle na nia wplywal. Zaczelismy sie klócic…
Nie dopuszczalem mysli, ze brakuj jej pieprzenia, klientów… rzniecia i zabawy do bialego rana… ale tak moglo byc…
Odsuwalismy sie powoli… ale skutecznie…
Teraz po nastepnych 4 latach jestesmy ludzmi mieszkajacy razem, ale osobno.
To znaczy, mieszkamy juz osobno.
Zachorowala na raka macicy i od trzech miesiecy jest w szpitalu. Nie wiem co to oznacza, ale jej rak ma 3 minusy.
Jest bardzo slaba. czesto siedze u niej, tak jak teraz, woze jej ulubione kwiaty, róze, bardzo je lubi…
Wiele czasu spi, czytam jej i dla mnie te chwile sa bardzo wazne. Wiemy, ze umiera, a ja siedze i patrzac na nia widze te dziewczyne która liczyla rozbieranki dla mnie…
Oddalbym swoje zycie dla niej, oddalbym swój czas, aby móc byc z nia jak najdluzej… ale za 5 minut zadzwoni mój syn, Rudolf i kaze mi przyjechac do naszego hotelu, bo ktos rozrabia…
Nienawidze swojej pracy, robie wszystko jak robot, jestem wypalony… ale pojade z obowiazku.
Po latach dowiedzialem sie, co to jest ubezpieczenie. Mielismy swojego lekarza, który zszywal nas i wyciagal kule, ale raka nie wyleczy…
Rak leczy sie w szpitalu, a tam chca ubezpieczenie. Szef powiedzial, ze zaplaci…
Po wielu tygodniach wiem, ze wydal na nia wiecej pieniedzy, niz ona zarobila dla niego. Ale nie powiedzial ani jednego slowa… i to jest mój obowiazek.
Jacys gnoje zaczepili ludzi mi bliskich, Karoline i Roberta…
Poznalem najpierw Roberta, zaczal handlowac z nami chemia, az doprowadzil do powstania wielkiej fabryki okien. Nasz szef stal sie biznesmenem, powoli zaczal przeksztalcac swój interes wymuszen, pobic i burdeli na eleganckie przedsiebiorstwa.
I to wszystko za sprawa tego faceta.
( Historia Roberta, Mahmeda i Jurgena to cykl opowiadan Moja zona i Slawek.)
Wyczulismy, ze cos jest inaczej.
Wiele razy rozmawialem z szefem, ze takie spotkania nie zdarzaja sie przypadkowo. Przyjechal taki przestraszony, taka sierotka, a wywolal lawine, która przetacza sie przez wiele naszych rodzin i ludzi, bez ich wiedzy… do dzis…
Pieniadze zarobione przez niego pozwolily oczyscic nasze brudne sprawy, wiele szef zamknal, a i jego spojrzenie na zycie zmienilo sie.
Robert bowiem mial zone kurwe, która go zdradzala na lewo i prawo, zaszla w ciaze ze swoim kochankiem, a on znosil to tak dzielnie, z taka godnoscia i pogodzeniem sie z losem, ze szef… a za jego sprawa i my, zolnierze, zaczelismy inaczej patrzec na swiat.
Mozna cierpiec, a mimo wszystko zachowac pelna godnosc jako czlowiek.
Robert nie tylko przyjal skruszona zone do domu, ale jeszcze adoptowal jej dziecko.
Pierwszy zrozumial to szef. Przestal wydawac rozkazy zabicia kogos… tak… zdarzylo sie… a zaczal nawet unikac rozbojów…
Na miescie zaczeli mówic, ze zmiekl, ze warto go zmienic… ale my to równiez zauwazylismy. I co ?
Na mniejsza nasza agresje niektórzy zmniejszyli swoja…
Zaczelismy czesciej negocjowac… rozmawiac… i okazalo sie, ze wiele spraw mozna zalatwic po ludzku… jak to mawial Robert.
Inni poszli w nasze slady… a nawet nie wiedzieli komu to zawdzieczaja…
Jego nowa zona, Karoline, poznalismy na slubie. Zajebista babka. Z tamta jednak sie rozstal, bo szmata nadal go zdradzala…
Jesli facet, po takich przejsciach, po kilku latach samotnosci bierze laske za zone po znajomosci kilku dni, to albo wariat, albo trafil na te jedyna.
Okazalo sie, ze trafil.
Podobno ona tez.
Szef wytlumaczyl mi ich uklad.
I wtedy przypomnialo mi sie moje zycie. Moje poczatki… kobieta, która sie kocha… daje dupy innym. Gdybym znal jej pragnienia, gdybym jej zaufal, byl wyrozumialy… pozwolilbym jej czasami na chwile szalenstwa… nasze sciezki nie oddalilyby sie od siebie…
Ona teraz mysli, ze siedze przy niej z litosci, a prawda jest taka, ze pozwolilbym sie jej pieprzyc… aby kochac do konca naszych dni…
Dowiedzialem sie, ze Robert jej na to pozwala, ze ma powiedzmy, zboczenie w glowie i jemu to odpowiada….
Zobaczylem milosc w jego oczach i w jej…
I przypomnialem sobie swoja milosc i brak swojego poswiecenia, aby ja kochac.
Jestem teraz przy lózku umierajacej kobiety, za minute zadzwoni Rudolf i poprosi mnie o pomoc. Dla moich przyjaciól, dla ludzi, których podziwiam za ich milosc.
I wierze, ze im sie uda.
Dobroc Roberta jest znana, a szalenstwo Karoliny jest iskra, która bedzie zapalac ich ogien, do konca ich zycia.
Bylem z nia w dziwnych sytuacjach… stluklem faceta, bo ja tylko obrazil, bylem na jej wystepie, gdzie musialem wyjsc… bo… e… lepiej tego nie powiem… nie wolno mi… nie wolno…
Ale na pewno bede jej i jego bronic, nawet jesli musialbym wrócic na poprzednia sciezke swojego zycia.
Dzwoni telefon…
– Tata przyjedz. dwóch facetów chcialo zranic Pania Karoline, a Pan Robert prawie ich zabil…
– Juz jade…
Pocalowalem zone w czolo, nie wiem, czy jak wróce bedzie jeszcze zyla. Musze jechac, bo jakims gnojom zachcialo sie zrobic rozróbe.
W naszym hotelu, moim przyjaciolom… juz mi ich zal…
Po drodze zadzwonilem po trzech i do szefa zdac raport.
– Masz pelne pozwolenie na to.. co bedziesz chcial zrobic…
– Dziekuje szefie…
Jade. Naladowany i wkurwiony na maksa…
Wybrali zly czas, zle miejsce i zlego czlowieka, który im to wytlumaczy.
Droga zajela 10 minut. Chlopaki juz czekali…
Weszlismy.
Wygladalo normalnie, Karolina i Robert stali razem, jakis dwóch facetów z nimi… a tamci sa w kuchni. Wiem.
Skinalem glowa w ich strone… Karolina usmiechnela sie lekko… widze, ze ogólnie nic jej nie jest… cale szczescie…
Idziemy od razu do kuchni.
Przyszedl Robert.
– Co sie stalo ?
– Karolina siedziala przy barze, ja bylem w toalecie, a ci dwaj zaczeli ja podrywac jako polska kurwe… chamsko i bezczelnie. Na jej slowa, ze jest z mezem, wysmieli ja i zaproponowali po 150 euro za zerzniecie jej dupy… 150… slyszales… ?
– Ok.
– Jeszcze jedno, barman widzac te zaczepki, odwrócil sie…
– To prawda… wtracil Rudolf…
– Potem, najpierw oni…
Zly dzien wybrali i zly lokal…
– E… szmaciarze… co wam strzelilo do glowy…
– Wiesz kim jestesmy… ?
– Nie wiem…
– Nalezymy do Ruchu Obywatelskiego i nie pozwolimy, aby polska kurwa zarabiala w niemieckim hotelu…
– Wiec wcale nie chcieliscie jej zaplacic za seks… ?
– W zyciu… takiej szmacie ?
– Spójrzcie na mnie… ja jestem Niemcem, ale ten jest Ruskim, a tamci dwaj to Turcy… macie okazje równiez in wytlumaczyc czym sie zajmujecie… jako prawdziwi Niemcy…
– To tak nie jest…
– Jestescie gnidami, jestescie brudem tego narodu, który powinien splynac Laba do morza…
Kiwnalem na turków…
Kazdy zarobil po trzy razy w morde..
– I jak tam wasza idea narodowosci ?
– My… przepraszamy…
– O nie… to my bedziemy was przepraszac, gdy skonczymy… ze jeszcze zyjecie…
Zaczeli pluc krwia…
– W naszym hotelu kazdy jest mile widziany… ale wy… zrozumiecie, ze najlepiej jest siedziec w domu… a nie szukac klopotów na miescie…
Sam sie sobie dziwie, ze rozmawiam z nimi tak spokojnie… kilka lat temu juz byliby na dnie portu…
– Robert, zalatwimy sprawe, przepros Karoline. to nie jest robota dla ciebie… idz do niej…
Poszedl.
– Nie chce mi sie z wami bawic… adresy domowe… poprosze…
– Po co ?
– Chlopaki pojada po wasze zony i dzieci, i zawioza je do szpitala, tam gdzie zaraz traficie…
– Wyglupiacie sie…
Nachylilem sie, wyciagnalem spluwe, przeladowalem i odpowiedzialem….
– A wygladam jakbym sie wyglupial ?
– Nie jestesmy sami, mamy mocodawców…
– I dlatego potrzebne sa wasze zony… adres…
W ryj kolba jednemu i d**giemu…
Podali.
Chlopaki pojechali, nie musialem tlumaczyc, bo wiele razy odwalalem ten numer…
– Jak zawsze do EPPENDORF…
A my zapakowalismy ich do samochodów i pojechalismy na nadbrzeze.
Gdy dojechalismy biedaki zaczeli plakac…
– Przestancie pizdy… obiecalem wam, ze traficie do szpitala…
Wyciagnalem spluwe…
– My juz nigdy nie…
– To wiem, na pewno juz nigdy… ale nie twoje slowo tu sie liczy…
Przylozylem do kolana i strzelilem…
d**gi to samo…
Ryczeli jak dzieci…
– Uciszcie sie zjeby… bo musze zadzwonic po karetke… bo bedzie d**gie kolano…
– Szpital ?
– Mamy postrzelenie… niegrozne… nadbrzeze… przy czwartym slupie… dwóch pokrzywdzonych… zyja…
– Widzisz, jeszcze raz ci to wytlumacze…. od dzisiaj siedzcie w domu, bawicie sie z dziecmi i z zonami, bo gdy spotkamy sie ponownie to bedzie ostatni raz… rozumiecie ?
Kiwneli glowami…
– Jedziemy.
Wrócilismy do hotelu.
– Rudolf, gdzie ten gówniarz… ?
– Na zapleczu.
Siedzial skulony i sie trzasl… gdy mnie zobaczyl zrobil sie jeszcze mniejszy…
– Wstawaj..
– Przepraszam…
– Od jak dlugo tu robisz ?
– Od 5 miesiecy…
– Wiesz kogo jest ten hotel, myslisz, ze goscie tu sa przypadkowi ?
– Nie wiedzialem…
– A powinienes… Rudolf cie bral i tlumaczyl…
– Ale ja nikomu nigdy nie powiem.
– Tu chodzi o naszych gosci, ochraniamy ich i pomagamy we wszystkich sprawach, a ty dales dupy…
– Przepraszam…
– Ta kobieta jest najwazniejsza osoba ze swoim mezem w tym hotelu, szef za cos takiego by cie zabil… to jego wspólnik glabie… i moja przyjaciólka… tez powinienem cie zabic…
Strach i przerazenie, swiadomosc nieuchronnego… widzialem to setki razy… Potem byla tylko cisza i zaczynalo sie od nowa…
I tak dzien za dniem, nastepny idiota, nastepna lekcja i kolo sie obracalo…
Ale teraz juz nie… daruje mu, a jego wdziecznosc i strach pozostana z nim do konca zycia.
– Pójdziesz do kwiaciarni, kupisz najwiekszy bukiet czerwonych róz i zaniesiesz go do Pani Karoliny, z prosba o nie wyrzucanie z pracy…
– Tak szefie…
– Ale nie osobiscie, nie pokazuj sie dopóki oni tu sa… jeszcze dwa dni i siedzisz obierajac warzywa.
– Dobrze…
– Robert nie jest pamietliwy, a Karolina przyjedzie tu dopiero za rok, w razie czego bedziesz bral zmiane na kuchni…
Pójde jeszcze do nich…
Ale na sali juz ich nie bylo…
– Helga, poszli juz ?
– Tak, we czwórke do pokoju…
Hm… ok… nie bede przeszkadzac…
Wysle tylko smsa z przeprosinami.
I ostatnia sprawa, szpital… ten sam, tylko inne pietra.
Pojechalem. Juz byli na izbie. Chlopaki pokazali mi zony, Jedna byla z malym dzieckiem na reku, d**ga sama…
– Mozemy porozmawiac na osobnosci ?
– A kim Pan jest ?
– Moi ludzie przywiezli Panie tutaj…
– Tak tak, bardzo chetnie… byliscie swiadkami ?
– Tak, wasi mezowie poprosili nas, aby was przywiezc…
– Jak to sie stalo ?
– Bede mówil wolno i prosze mnie sluchac uwaznie, bo nie powtórze…
Ich spojrzenia zmienily sie od razu…
– Wasi mezowie przyszli na kurwy, do mojego hotelu i jako debilni idioci próbowali poderwac, nie… próbowali zgwalcic moja przyjaciólke.
– Niemozliwe !!!
– Zamknij sie szmato, bo dostaniesz w ryj przy ludziach…
– Ale…
Odchylilem marynarke… zobaczyly to co mialy… spluwe…
– Wiec pokazalem im jak koncza idioci, ale to wy podejmiecie sie obrony waszych rodzin. Jesli kiedykolwiek przyjdzie im do glowy zrobic cos glupiego w zwiazku z ta sprawa, a wy mi tego nie powiecie, to przyjade i zabije was, wasze dzieci, a na koniec ich.
– Ale…
– Ale jesli zadzwonicie do mnie szybciej… ze oni cos kombinuja… i nie beda was sluchac…to zabije tylko ich, a wy przezyjecie. To wy decydujecie jak bedzie wygladac reszta waszego zycia, spokojnie, czy pod ziemia… a jesli spróbujecie gadac z glinami, to zabije równiez waszych rodziców i dziadków, jesli zyja…
Nie byly az tak bardzo zdziwione, ale… byly przerazone i w szoku,
One wiedza, ze mezowie naleza do narodowców i, ze czuja sie silni, moze nawet one sa takie same jak oni… mam to w dupie, powinny zrozumiec, ze z pewnymi ludzmi nie warto zaczynac…
Polozylem numer telefonu na pa****cie i odszedlem…
Gdy rozmawialem z chlopakami, widzialem, ze patrza…
– Sprawa zalatwiona, postójcie jeszcze z 20 minut, niech nabiora pokory, musza uwierzyc…
– Zalatwione.
Poszedlem do windy i pojechalem na onkologie.
Spala, wzialem ksiazke i zaczalem czytaj dalej…
Po godzinie przyszedl sms od Rudolfa…
– Jak mama ?
– Zyje.
Wiem, ze ta historia jest slaba, ale ulzylo mi wam to opowiadajac.
Samotnosc w brutalnym swiecie boli duzo bardziej.
To, ze jestem prostakiem i chamem tego nie zmienia. Jestem równiez czlowiekiem.
*****************************************************
Kleczalam i ogladalam dwa identyczne kutasy. Wygoleni, pachnacy i piekni…
Robert siedzial w rogu pokoju w fotelu, byly slabe swiatla, nie dalo go widac, wiec sie chlopaki nie peszyli…
Dotykali mojej glowy, wlosów, piescili mnie swym dotykiem, a ja rozkoszowalam sie widokiem i smakiem.
Kazdy mial swój czas, jeden, potem… d**gi.
Próbowalam ile wejda, sama dla siebie… a on pojekiwali z zadowolenia…
Bylam cialem tu z nimi, przy ich kutasach… a myslami bylam przy Jurgenie.
Co im zrobi, czy bedzie myslal o mnie… ?
Ten facet jest bandziorem, jego rece, sila i brak jakiegokolwiek oporu sa w takim ciele cholernie niebezpieczne, chociaz, to wlasnie on przestrzegal mnie przed uczuciem wladzy nad innymi ludzmi…
Czy poniosa gu uczucia… zlosc, ze mnie dotkneli… skrzywdzili… ?
Boze, dlaczego tak mysle, przeciez to obcy facet… to, ze jest mily dla mnie niczego nie oznacza…
I znowu niesie mnie power jego sily… mam sie przed tym bronic… a to jest takie piekne…
Wyprostowalam sie.
– Który pierwszy mnie rznie… ?
– A którego chcesz ?
– Jest mi to obojetne… kazdy ma to zrobic porzadnie i mocno… zaczynac…
A jednak ulegam… a dlaczego nie… ?
Jego wladza nad zdrowiem i zyciem innych ludzi jest inna wladza, niz moja… nad moim cialem…
Ale czuje, ze pochodzenie tej sily jest takie samo… pochodzi z walecznego serca i duszy wojownika…
Wiec jestem wojowniczka…dobrze… mój maz jest tez wojownikiem, Jurgen tez… jestesmy jedna rodzina…
Moja cipa jest w ekstazie, rypie ja porzadny kutas… buzia zatkana d**gim… takim samym…
Jada mnie w swój rytm… od tylu i od przodu…
Powinnam plynac od ich pieszczot… ale ja raczej podniecam sie widokiem w glowie jak Jurgen ich bije…
Jak krzyczy na ich glupote, ich prostactwo…
– Mocniej mnie rypcie… zawolalam w chwili gdy wyciagnal z buzi…
– Niegrzeczna jestes…
– A wy za grzeczni… jak chlopcy u mamuski… moze nawet cipy…
– Ty mówisz powaznie… ?
– Albo gadasz. albo pierdolisz… chlopcze…
– Ok, juz ja ci dam…
Wsadzil do buzi jak mógl najglebiej…. ale nie wiedzial, ze jestem wyszkolona polska kurwa…
Przyjelam jakbym tylko na to czekala…. ale mi juz chodzi cos innego po glowie…
Szarpnal glowa i myslal. ze mnie to obejdzie…
Wyrwalam sie…
– Nie umiesz dogodzic takiej kobiecie jak ja…
– Czego chcesz… krzyknal…
Dobrze… zaczyna sie denerwowac… Jurgen tez jest zdenerwowany… zaraz zacznie ich bic…
– Aby mnie zadowolic… musisz mnie upokorzyc..
Spojrzalam sie w róg… w strone Roberta… nie widzialam go, ale chcialam, aby zobaczyl moje oczy… moje spojrzenie…
– Jak mam to zrobic… ? my nie mamy stycznosci z takimi kobietami…
– Uderz mnie… w twarz…
– Powaznie ?
– Tak cipo… frajerze, który nie wie co robic…
Pewnie tak wlasnie Jurgen mówi do tamtych…
Uderzyl mnie…
– Jesli tak sie bijesz to wspólczuje twojej matce, ze urodzila takiego frajera…
Dostalam d**gi raz… ciut mocniej…
– Wyciagnelam kutasa z cipy, odwrócilam sie do d**giego brata…
– Moze ty umiesz przylozyc kobiecie lepiej niz ta cipa…
Jurgen nie ma takich problemów…. Jurgen umie bic… pewnie juz leci im krew z rozcietych warg…
Mi jeszcze nikt tak nie przylozyl… chociaz, ten sadysta, jeden z ostatnich przy zbieraniu pieniedzy, byl bliski… ten bil mocno… chociaz bardziej cipe…
– Ale ?
– Jak chcesz zerznac moja dupe, to musisz to na mnie wymusic…
– Chce…
– A ja po dobroci nie dam…
Spojrzal sie w strone Roberta…
Teraz ja go uderzylam…
– Z nim sie pierdolisz, czy ze mna… ?
Juz oczy mu sie zmienily… jeszcze troche…
– Myslisz, ze w tlumie mozesz pierdolic jak chcesz, a potem nie masz jaj…
Zlapalam go za jadra… i scisnelam…
O tak, jest blysk…
– Przestan…
– To ty zacznij…
Poczulam na tylku porzadnie uderzenie…
– O… ktos jednak dobrze zaczyna…
Jego wzrok byl juz szalony…
Tak… tego mi dzisiaj trzeba… chce widziec wzrok Jurgena tu i teraz…
Chce wiedziec co bedzie robic i jak bedzie to ich bolec… ?
Uderzyl mnie w twarz… a d**gi w tylek…
– I co mi teraz zrobicie… ?
Ten z przodu szarpnal za wlosy w gescie… klekaj szmato…
– Juz klekam Panie… obciagnac ci… ?
– Tak, do konca…
Wzielam do polowy…
– Do konca…. !!!
Znowu do polowy, a nawet mniej…
Wyciagnal…a ja spojrzalam sie na niego ze wzrokiem… wiem… zaraz dostane… ale nie ma innego wyjscia… nawet sie lekko usmiechnelam…
Walnal duzo mocniej… i zaraz poprawil w ten sam policzek… bo d**ga reka trzymal wlosy…
– Do konca… kurwo…
Nareszcie… puscilo mu…
Wzielam do 3/4…
Wyciagnal i znowu dostalam…
Jurgen pewnie tak sie z nimi nie bawi… bije od poczatku porzadnie… juz dawno leci krew… juz dawno sa przerazeni… on ich nauczy rozumu… wiec niech ci chociaz porzadnie mnie przerobia…
Wzielam calego, gleboko… przytrzymal… jeszcze raz… znowu przeciagnal… a ja kurwa… zaczelam lizac mu jajka…
Ale sie spojrzal… i byl to wzrok przegranego… on do mnie… do mnie…. do mistrzyni… ?
Puscil reke z wlosów… to nie ta liga… musze sama popracowac…
Wstalam… chwycilam jego kutasa, stal jak cholera… i wsadzilam sobie od przodu…
– Tam jest zel, nasmaruj mi tylek i wchodzisz John…
Jeszcze raz sie spojrzalam w strone Roberta, lekko mignelo jak trzymal kutasa… ale twarzy na zdazylam…
A John przylozyl i wszedl…
Zabolalo, bo docisnelam jego tylek do siebie… i mialo bolec… Jurgena reka tez boli od uderzen…
Juz ich zalatwil, czy nadal sie z nimi bawi… ?
Ich strachem i bólem…
Przytulili sie do mnie, trzy ciala w jednym akcie seksu… dotykali piersi, bioder… calowalam sie z Johnem i z Tomem.
I bylo mi dobrze… od ich kutasów i od uczucia wladzy w glowie… to piekny narkotyk… i niestety uzaleznia…
– Panowie zmiana… kazdy dostanie po równo…
Polozylam Johna na lózku i usiadlam sie na niego…
– A ty ladujesz w tylek…
– Moze sie umyjemy ?
– Ja jestem dostatecznie dobrze umyta… laduj…
Wszedl… juz bez bólu, bo taki sam kutas przed chwila juz mnie rozciagnal…
Patrzylam sie na twarz Johna i byla dokladnie taka sama jak przed chwila… Toma.. jakby walil mnie jeden facet dwoma kutasami…
Skakalam i wiercilam sie, aby wyciagnac z tego seksu wszystko co najlepsze…
Ale niestety moje orgazmy byly daleko… tak samo jak daleko byly mysli o Jurgenie… i nie mylcie tego z miloscia… to bylo zupelnie inne uczucie… to byla pasja w kontroli swoich pragnien i checi oddania sie nim…
Zaczeli chlopcy jeczec…
– Konczycie juz ?
– A jak to mozna wytrzymac… jestes niemozliwa…
– Lejemy na twarz, pozwolisz ?
– A nie chcecie do srodka ?
– Nie smielismy…
– To lejcie… byle duzo…
Nawet dobrze sie nie nakrecilam… szkoda…
Jestem maszyna rozkrecajaca sie do czerwonosci… ale nie tym razem…
Pompowali i jeczeli… a ja slysze jeki z ust tamtych frajerów pobitych do bólu… i zaluje, ze nie widzialam tego… to musialoby byc przezycie…
Skonczyli… pocalowali na pozegnanie i wygladalo to, jakby uciekali… e…
Gdy drzwi sie zamknely… wyciagnelam sie w pachnacej poscieli… i skierowalam dlon w strone Roberta…
– Mój najdrozszy… chodz do mnie… pragne cie…
Podszedl i byl taki usmiechniety…
– Ile masz twarzy kobieto ?
– Moze 50 ?
– Mysle, ze wiecej… i ty mnie kochasz ?
– Do szalenstwa…
– Widzialem wlasnie twoje szalenstwo… jakbys byla inna osoba…
– Malo widziales, ale mamy cale zycie przed soba.. zdazysz… bede cie zaskakiwac za kazdym razem…
– Duzo lepiej oglada mi sie ciebie w akcji… wtedy pochlaniam cala twoja energie, która emanujesz…
– Zrób mi dobrze, bo nie zdazylam dojsc…
– Ja doszedlem, prawie dwa razy… wiec… slabo to widze…
– Zrób to reka…albo jak chcesz… jezykiem…
– Zrobie reka… moze kiedys…
Rozluznilam sie totalnie… Jurgen juz skonczyl… zalatwil sprawe… pewnie juz odpoczywa w jakims barze i pije z chlopakami….
A ja poplyne z reka meza, który zanurza ja wlasnie w spermie obcego faceta… wklada palce, smaruje lechtaczke… i robi mi dobrze jak cholera…
Lubie go zadowalac…. nawet bardziej niz siebie… nie wyobrazam sobie seksu z kimkolwiek tylko dla faktu…
Coraz czesciej nakreca mnie tylko mysl, ze on to ogladnie, ze mu opowiem, i ze jako ostatni dokonczy…
Bez niego sam seks bylby tylko… seksem… przyjemnoscia.,.. ale i nuda…
Szedl mój ukochany orgazm… jego palce w spermie… ojejku… to jest dobre… moze namówie go na lizniecie kiedys cipki…
Albo teraz…
Chwycilam jego dlon i pociagnelam do góry…
– Kocham cie…
I wlozylam jego palce do buzi… lubie smak spermy… a teraz jeszcze moje soczki…
– Ja tez cie kocham…
I zrobilam to… podnioslam glowe i pocalowalam go…
Nie cofnal sie… poszly jezyki, a nasze szalenstwo wzroslo tak, ze polozyl sie na mnie… zaczal mu stawac…
Kazdy pocalunek, kazde moje nabranie spermy z cipy i wlozenie palców w nasze usta powodowaly, ze nie tylko mi wlozyl, ale i zaczal jechac…
Objelam go nogami i nadalam biodrom rytm jego pchniec…
Sapal…przyspieszal… byl mocno podniecony…
Az przestal…
– Nie dam rady… ale jest tak cudownie, ze i to wystarczy…
– A moze chcesz wlozyc w tylek… ?
– Nie, to bez sensu… jest dobrze…
– To polóz sie na plecach i odpocznij…
Prawie go zrzucilam z siebie. aby zrobic ulubiona czynnosc… wylizac jak mieknie i jak jest caly od spermy… nawet nie od swojej…
– Mocny byl dzisiejszy poniedzialek…
– O tak, od rana jedziemy…
– Ci gnoje mnie wkurzyli…
– Jak myslisz, co im zrobia… ?
– Nie wiem, rano spotkamy sie z Jurgenem, opowie… chociaz, oni nie lubia mówic… a on szczególnie…
– Jest skryty ?
– Robi co do niego nalezy, nie pyta i nie odpowiada… chociaz podobno od jakiegos czasu bardziej negocjuja, niz rozwalaja..
– To moze tylko im wytlumaczyli… ?
Sama tego nie chcialam, pragnelam ich krwi i obitych geb… wtedy mój seks mialby wyrazisty smak…
– Moze… ne wiem…
Jurgen, prosze, nie zawiedz mnie, moja wladza chce ich cierpienia…
A teraz cala noc czekania…
Rano obudzilam go lizaniem… przeciagal sie leniwie…
– Co dzisiaj na sniadanie ?
– Nie kus, on ma ranna zmiane… moze zejdziemy na dól… ?
– Co ty… potrzebuje z 2 godziny, zamów do pokoju… moze on przyniesc…
– A co, masz ochote ?
– Nie, ale chetnie zobacze kto cichaczem mnie rypal w tylek…
Zadzwonil…
Mialam tylko szlafroczek i wcale sie nie spieszylam… chcialam zrobic numer, ale bez finalu…
Po 30 minutach ciche pukanie…
– Ja otworze… zawolalam
Robert spojrzal sie na mnie, a ja idac od toaletki w polowie drogi rozwiazalam szlafrok i zsunelam go…
Zdazyl tylko otworzyc buzie, gdy ja …otwieralam drzwi…
To byl on… spojrzal sie na mnie naga… objechal z góry do dolu…
– Sniadanie dla Pani, Pani Karolino…
– Prosze wejsc…
Oczywiscie krecilam tylkiem jak tylko moglam… i usiadlam sie dalej do malowania…
Nie zauwazyli, ale bylam przed lustrem i widziala, jego spojrzenie na Roberta, jego wzruszenie ramionami i wielkie zdziwione oczy… gesty migowe… i … jego wyjscie…
– Karolinko sniadanie… zjesz… ?
– Tak, juz koncze kochany…
Nie ubralam sie… polozylam na lózku… obok niego…
– Mozesz mnie nakarmic… jestem glodna jak smok…
Jego usmiech byl bezcenny…
– No co ?
– Juz ty wiesz, co …
Tak, jestem aktorka, jestem kurwa, ale przede wszystkim jestem soba…
Po godzinie Robert zadzwonil do Mahmeda. Z tej rozmowy nic nie wyniklo… sprawa zalatwiona i koniec tematu, wielkie przeprosiny i tyle…
Po nastepnej godzinie znowu pukanie… tym razem Robert sie zerwal…
Ktos przyniósl kwiaty, wielki bukiet…
– To od barmana z przeprosinami… prosi o nie wywalenie z roboty…
– A kto o tym decyduje ?
– Teraz ty… jak zdecydujesz, tak bedzie….
– O…
Znowu to poczulam, moc i wladze…
Jedno kiwniecie palcem i chlopaczek traci grunt pod nogami… przeciez wiem, ze na wyrzuceniu sie nie skonczy… tez oberwie…
Nie… ja nie mam takiego charakteru… jestem dobra kobieta i chce dobrze postepowac w zyciu… jedynie troche sie zabawic…
Juz dwa razy to mówilam i dwa razy lamalam slowo… przy kelnerze i pieprzonej fryzjerce…
E… zaraz wyjedziemy i tyle go bede widziec…
– Przyjmuje przeprosiny… mysle, ze i tak Jurgen mu dobrze wytlumaczy sprawe…
– Na pewno…
Robert dostal telefon.
– Musze jechac, Francuzi chca jakis aneks do umowy podpisac.
A jednak, Pierre jest slowny…
– Tylko nie zdziw sie, bedzie na nasza korzysc… zawolalam…
– A ty skad wiesz… ?
– Jako wspólwlascicielka musze wiedziec to i owo…
– Zalatwiasz cos za moimi plecami ?
– Mówilam ci kochany, ty robisz swoje interesy, a ja swoje… pozdrów chlopaków i ponów zaproszenie do nas, do domu…
– Jestes…
– Niemozliwa, wiem… pa…